Logika krajobrazu

Podziel się

Kiedyś przydarzyła mi się historia, która zmieniła moje postrzeganie własnego ciała i krajobrazu. Wszystko zaczęło się w pewnej kawiarni na ul. Ormiańskiej we Lwowie, gdzie często mają miejsce różne wydarzenia kulturalne, wystawy, koncerty, inne twórcze próby i niepowodzenia. Pracowałam tam jako kelnerka. Tego dnia odbyła się wystawa jednego znanego kijowskiego fotografa, który zajmował się krajobrazami.
Czy zadziałała magia sztuki, czy po prostu pożądanie – nie wiem, ale nawiązało się między nami coś więcej. Nazwijmy go A. Wszystko było niezwykłe i romantyczne: ja go obsługiwałam, on miał pociąg za 2 godziny, pojechał na dworzec, ale wrócił z biletem na jutro. Poczekał, aż skończę pracę, a potem zaprosił mnie na kawę.
Nie wiem, co mną powodowało, jednak w środku nocy poszłam z nieznanym mi A. do całodobowej kawiarni, mieszczącej się niedaleko. Rozmowa najpierw potykała się o jakieś zaczerwienienia, opuszczanie oczu, niepewne uśmiechy i tak dalej. Potem mój nowy znajomy zaczął mówić o swoich twórczych próbach, nieudanej miłości i historii życia, a ja tymczasem, poddając się zmęczeniu po czternastogodzinnym dniu pracy, usnęłam na miekkiej kanapie.
Obudził mnie nagły błysk światła. Jak okazało się, mnie fotografował А. Odwróciłam się, mówiąc, że jestem zmęczona, jeszcze i zaspana, cóż ze mnie za modelka do zdjęć! А. uciszył mnie gestem i pokazał moje zdjęcie.
– Popatrz – powiedział – krajobraz. Warstwa górskiego kruszcu, co wyziera spod ziemi.
Z zdziwieniem spojrzałam najpierw na zdjęcie, potem na А. Naprawdę, moje skulone ciało przypominało kamień na brązowej kanapie – ziemi.
– Krajobraz? – Zapytałam. – Ale to jest temat bez sensu, komu w ogóle teraz są potrzebne krajobrazy? Większość ludzi postrzega twoje zdjęcia jako udane abstrakcje, jako fajny zakątek przyrody. Nikt że nie zastanawia się nad tym, co to jest krajobraz.
A. wyraźnie posmutniał. Napił się kawy i wciąż spoglądając w ekran aparatu, powiedział:
– Krajobraz – to myślenie, rozumiesz? Po wielu bardzo rzetelnych obserwacjach, wybudowawszy eleganckie modele doświadczeń, wreszcie przeżywszy jakiś czas jako bezpośredni uczestnik własnego doświadczenia, biolog Kоnrad Lorenz doszedł do wniosku, który wiele wyjaśnia w urządzaniu myślenia. Okazuje się, że tożsamość zależy od tego obrazu, który został zamocowany w pierwszych minutach życia. Więc kurczątko, które wykluło się w gnieździe kaczki, będzie zawsze uważać siebie za kaczkę. Może tylko trochę inną i nie całkiem udaną. Może nawet skoczyć w wodę, a może i nie odważyć się i czekać w rozpaczy, przeżywając lęk o bliskich i poczucie własnej nieudolności.
– Ale co ma do tego krajobraz? – nie mogłam do końca zrozumieć.
А. uśmiechnął się, jak mi wydało się, do samego siebie i kontynuował:
– Zawsze byłem przekonany o podobnej właściwości krajobrazu. Przecież żeby myśleć i czuć, człowiek musi znać choć kilka podstawowych krajobrazów. Mózg, prawdopodobnie, zbudowany jest tak, że abstrakcja nie może znajdować się na abstrakcji. Musi być jakaś chociażby topografia, na której wszystko się dzieje – A. spojrzał na mnie wyczekująco.
– No, wiadomo, musi być coś, co daje możliwość zrobić rzeczywistością przestrzeń, odległość, kąt, przemieszczenie i czas przemieszczenia, kolory, zapachy czy dotknięcia. To masz na myśli?
– Wszystkie te rzeczy, z których składają się myśli, pochodzą z czegoś określonego, stałego. Myśl jest konstruowana z tego pierwotnego krajobrazu. I odwrotnie. Myśląc o czymś, musimy umieścić te myśli na pewnej powierzchni. Potrzebne są nam znane płaszczyzny. Potrzebujemy miejsca. Należy również pamiętać, że przestrzeń jest przestrzenią tylko wtedy, gdy przechodzi w inną przestrzeń, w znanych nam miejscach, a forma może być formą w tym przypadku, gdy jest przestrzenią między dwoma innymi formami. Tam właśnie nawleka się całe przeżycie. Na tej pierwszej topografii. – A. spojrzał na mnie z uśmiechem profesora, który zgadza się postawić złemu studentowi trójkę.
– Jeszcze jednym dowodem takiej prawidłowości są sny. I dziwna nostalgia w ciągu całego życia… – dodałam, wybudzając się wreszcie całkowicie.
A. kiwnął twierdząco głową i pokazał mi kilka zdjęć w aparacie. Na tych zdjęciach rozpoznałam krajobrazy Karpat.
– A czym jest ukraiński krajobraz? Jak myślisz, kto go stworzył i czy jest on teraz taki, jaki był kiedyś?
А. pewny czas milczał, patrząc na pustą filiżankę, a następnie, jak gdyby przypominając sobie, że jestem obok, dodał:
– Za twórcę współczesnej Ukrainy może bez przesady uważać się francuski inżynier i artylerzysta Guillaume Le Vasseur de Beauplan. Wydawszy 1650 roku „Opis Ukrainy, kilku prowincji królestwa polskiego, które ciągnie się od granic Moskowii do granic Transylwanii, razem z ich obyczajami, sposobem życia i prowadzenia wojen” z załącznikiem map,stał się taką podwójną kaczką Lorenza. Jego książka stworzyła podstawy wizji i rozumienia Ukrainy w Europie. Jest to zrozumiałe. Ale także oczywistym jest to, że europejski mit Ukrainy po dwustu pięćdziesięciu latach nauczył nas, Ukraińców, jacy powinniśmy być – według tego właśnie mitu. Nie próbujemy wychodzić poza jego ramy, a jednocześnie jesteśmy zupełnie inni, kiedy przebywamy tylko w swoim gronie.
– Historia Ukrainy mogłaby być inna, jak myślisz?
– Historia Ukrainy mogła by być całkiem inna, gdyby sam Beauplan przeżył te dwadzieścia lat na Ukrainie w inny sposób, gdyby był wśród innych ludzi, którzy opowiadaliby mu inne historie, gdyby pierwszy krajobraz, jaki zobaczył na Ukrainie, był inny.
Zauważyłam, że za oknem niebo zaczyna się rozjaśniać. Uznałam, że mówimy tu o bzdurach, więc czas iść do domu, wstałam i zaczęłam się ubierać. А., zrozumiawszy mój znak, również narzucił na siebie artystycznie powycieraną kurtkę. Wyciągnął jakieś tabletki, połknął trzy i popił je resztką mojej kawy. Wyszliśmy na miasto, w krajobraz, na którym malowali nasz powolny ruch w stronę dworca. Wlekliśmy się ulicami Lwowa i ciągnęliśmy za sobą czas. Byliśmy górskim kruszcem doświadczeń, który zostawia swoje kryształy na bruku budzącego się miasta.
Na peronie, 8 minut przed odjazdem pociągu, zrozumiałam, że А. nie istnieje. А. – to krajobraz miasta, którego zbyt mocno lubiłam. Wypiwszy szklankę dworcowej kawy, mimo wszystko poczekałam do przyjazdu pociągu.
Kiedy wróciłam do domu, po prostu padłam na łóżko. Ciało nieznośnie bolało od wielogodzinnego siedzenia na kanapie kawiarni. Krajobraz jest bezpośrednio związany z ciałem. Ciało nabiera cech krajobrazu na tyle, że zaczyna myśleć jego kategoriami. Ciało postrzega się jak coś oczywistego. Ciężko zrozumieć własne ciało, będące źródłem wszelkich odczuć. Ono naprawdę nie istnieje, dopóki nie zacznie określać go ból.
Dlatego tak często bolą krajobrazy.

Olena Sagura absolwentka WUE


Podziel się