Nowomowa czy nowy styl życia?

Podziel się

Nie tak dawno brałem udział w warsztatach humanistycznych prowadzonych przez mgr Skrzypiec. Rozmawialiśmy o felietonach i języku polskim. Dyskusja przerodziła się w spór, czy należy używać zapożyczeń językowych, szczególnie tych z angielskiego. Obce wyrazy są modne w dzisiejszych czasach, może dlatego, że coraz większej rzeszy szczególnie młodych ludzi wydaje się, że znają znakomicie obce języki.

Moi oponenci dowodzili, że wiele określeń na zjawiska i przedmioty, które stały się codziennością, nie ma w języku polskim swoich odpowiedników i dlatego spolszczanie czy wprowadzanie określeń z języka angielskiego jest całkowicie uzasadnione i nie ma w nim nic nagannego. Byłbym się zgodził z tym twierdzeniem, gdyby jako przykład obok słowa komputer nie padły takie przykłady jak event. Co to słowo ma bowiem oznaczać? W tłumaczeniu na polski, słowo event oznacza zdarzenie, wydarzenie, wypadek, przypadek, rezultat, zaszłość, passus, konkurencję w sporcie. I jak to pisać, może iwent albo ivent? Inny godny przykład to coach, a może kołcz. W tłumaczeniu z angielskiego może ono oznaczać: autokar, trenera, powóz, wagon, dyliżans, korepetytora, douczanie, jazdę powozem. Inne przykłady poprawnej polszczyzny pochodziły z tej samej grupy niezastąpionych pojęć, nie mających odpowiednika w języku polskim.

Zdziwienie, jakie mnie ogarnęło, było zapewne spowodowane moim wiekiem, bo pamiętam jeszcze czasy sprzed roku 1980, kiedy nie mieliśmy w naszej codzienności tak wielu zapożyczeń, chyba że moja pamięć mnie już zawodzi. Wydaje mi się, że mieliśmy dużo rozmaitych imprez masowych, nie tylko tych organizowanych przez działaczy, ale również powstających przypadkowo zdarzeń o różnym charakterze, w których młodzież brała czynny udział, choć nierzadko nie były one ani poprawne politycznie, ani nie odpowiadały kanonom przyjętych zachowań. Byli też trenerzy, i ci od sportu, i ci od kształtowania wizerunku, i od wszystkiego innego, co było konieczne do wytrenowania. A może tylko nam się wydawało, że naszym rozwojem osobowości zajmują się nauczyciele i trenerzy, a tak naprawdę to byli coache? Może 1 maja nie braliśmy udziału w pochodach i wiecach, tylko w eventach?

Nie chciałbym być posądzony o zacofanie umysłowe i twardogłowość. Zgadzam się, że są rzeczy i zdarzenia, których nie wykształciliśmy sami na naszym polskim podwórku i nie znaleźliśmy dobrego określenia w naszym rodzimym języku. Co zrobić, trzeba pożyczać, tak było przecież i w przeszłości, więc może nic w tym złego.

Ale byłbym w niezgodzie ze sobą, gdybym godził się na bezkrytyczne zapożyczanie i bezkarne polonizowanie wszystkiego, co brzmi podniecająco w innych językach, choć moglibyśmy powiedzieć to samo, używając rodzimego, pięknego i trudnego języka polskiego.

Uważam, że każdy kto ma maturę, powinien dbać o język ojczysty i wskazywać twórcom nowomowy, że robią błędy, używając zapożyczeń, których kontekst nie zawsze jest zrozumiały dla nowo-mówiącego. Obowiązkiem każdego Polaka jest dbanie o piękno i poprawność mowy ojczystej. Uważam tak, ponieważ język to podstawa komunikacji, jeżeli go wypaczymy, nie będziemy mogli się porozumieć. Już dzisiaj mamy z tym problem.

Co z ludźmi, którzy, nieszczęśliwie dla siebie, nie znają obcych języków i z trudem porozumiewają się łamaną polszczyzną na poziomie trzeciej klasy szkoły podstawowej? Czy mój sąsiad – małorolny chłop z Mazowsza, zrozumie przedstawiciela firmy PR z Warszawy, który niedawno przedstawił swoją propozycję w następujący sposób: Chcemy przeprowadzić event z udziałem celebrytów. Nasz team przygotuje krótki briefing, po którym nastąpi break, poprzedzający drinki przed lunchem. Po lunchu będziemy mieli meeting z coachem, które zakończy się przedstawieniem naszych stars jako wprowadzenie do kickmeetingu, wieńczącego nasz event.

Obawiam się, że ta radosna twórczość, niepowstrzymana nawet przez nauczycieli akademickich, poprowadzi nas nie tylko do stworzenia nowej polskiej mowy, ale i do Polskiej Wieży Babel, która, jak opisuje Nowy Testament, zakończy się dużym messem i disasterem oraz mistaikiem.

Dbajmy o nasz język, bo to część kultury, samookreślenia w świecie i tożsamości narodowej. To ta część nas, dzięki której narody mogły przetrwać lata niewoli, jak to stało się również z nami, Polakami, lata rusyfikacji, germanizacji i komunizacji. Dbajmy o ten niewielki fragment naszej kultury, który czyni nas Polakami.

Sławomir Czyż, absolwent WUE


Podziel się