Świat bez słów

Podziel się

Może zacznijmy dzień od gorącej kawy 
i czekolady, na osłodę. 
Niech słońce nie spieszy się 
z wędrówką po widnokręgu i poczeka, 
aż w czajniku zagotuje się woda. 

Do małej filiżanki wsypię 
kofeinowy proszek rozbudzenia. 

Potem usiądę cicho przy stole 
i rozkoszując się smakiem poranka, 
odegnam koszmary z pamięci. 
Niech słońce zabłyśnie jasno, 
oślepiając złe sny. 

Tak będzie lepiej – na razie, 
Póki mój umysł jeszcze śpi… 

 

Miałam sen – sen o świecie bez słów… bez zbędnych tytułów, wymyślnych nazw, chybionych określeń. Bez pozorów i złudzeń, wymówek, niedopowiedzeń. Bez kłamstw. Świat wyraziście czytelny, choć pełen zagadek i symboli.

Byli w nim ludzie: młodzi, starzy, z maskami i bez. Śpiący, chodzący, siedzący, tańczący… wszyscy idealnie milczący i w tej ciszy porozumiewający się ze sobą bez słów. Widziałam kobietę z przepaską na oczach, tulącą do piersi małego chłopczyka z niewinną minką. W rączce trzymał zdemolowany samochodzik bez kół. Był też starzec siedzący w pustce z grubą księgą i bezgłośnie czytający wykaligrafowane stronice, ale nikt go nie dostrzegał. W kącie nieistniejących ścian płakała mała dziewczynka, ukryta pod maską dorosłej kobiety, a spływające po bladych policzkach łzy spadały wprost na zniszczoną fotografię. Była też eteryczna postać, w sukni falującej rytmicznie z każdym krokiem filigranowych stóp. Piękna, idealnie proporcjonalna, uśmiechnięta od ucha do ucha. Całkiem nierzeczywista. Widziałam mężczyznę ubranego w garnitur z telefonem komórkowym zamiast dłoni i niezależną kobietę przykutą grubym łańcuchem do laptopa. Były chichoczące nastolatki, każda z fabrycznym numerem modnej w tym sezonie lalki Barbie. I chłopcy budujący z klocków lego miasto, w którym pracowały rzesze zautomatyzowanych manekinów – jeszcze do niedawna ludzi. Starsza kobieta rozpłakała się ze szczęścia na widok dzieci, które odwiedziły ją po latach. Nie wiedziała, że to tylko sen. Był pisarz bez pióra, ale z talentem i pianista bez fortepianu, lecz z muzyką wypływającą prosto z serca i kolorowo ubrane, radośnie biegające dzieci i lekarze w białych fartuchach z kieszeniami wypełnionymi po brzegi receptami na zdrowie.

Byłam też  ja, przytłoczona tym światem. Nie miałam maski, ani specjalnego stroju. Nie miałam słów, jedynie myśli o precyzyjnym znaczeniu i pustą kartkę. Obserwowałam otaczającą mnie rzeczywistość z ciekawością i lękiem. O czym opowiedzieliby mi ci wszyscy ludzie, gdybym pstryknięciem palców, w magiczny sposób włączyła dźwięk? Jaką wyjawiliby prawdę? A może skryliby ją za kurtyną wyważonych zdań?

A gdyby tak spojrzeć jeszcze głębiej? Humanista powinien widzieć więcej, wyłapać wszystko to, co skryło się między słowami, a ujawniło chociażby gestem. Słuchać słów, operować nimi wedle woli, ale nie zawierzać im bez pamięci. Powinien posiadać wiedzę, ciągle powiększając jej zasoby i krytycznie przetwarzać informacje. Powinien umieć patrzeć, a nie tylko widzieć gotowy, podany sugestywnie i z premedytacją obraz rzeczywistości słowem malowany.

Ponoć zadaniem dziennikarza jest obnażanie prawdy… tylko jaka ona jest?

To był sen nieprzespany, sen na jawie. Analiza rzeczywistości bez słów, spisana konsekwentnie i zgodnie z obowiązującą kodyfikacją liter.

Danuta Mucha-Orlińska,

absolwentka WUE


Podziel się